Paweł Amulewicz, Telewizja Kopernik: Jakie były nastroje hotelarzy, gdy dowiedzieliście się o pandemii?
Aleksandra Górecka-Ostrowska, Hotel Krasicki w Lidzbarku Warmińskim: To była czarna rozpacz, bo nie wiedzieliśmy, na czym stoimy. Ludzie wcześniej wykazywali tendencje lękowe i zanim zamknięto hotele, to już w okolicy 12 marca rezerwacje zaczęły odpadać, ludzie bali się ruszać z domów. Straciliśmy całe obłożenie na marzec i kwiecień.
Jak wyglądały ostatnie miesiące?
To, co my mogliśmy przez ten czas zdalnie jako działy marketingu realizować, czyli przygotowywać oferty, to realizowaliśmy, a i tak musieliśmy się dostosować do rzeczywistości po 18 maja, choć my się otworzyliśmy dwudziestego drugiego.
Jakie straty ponieśliście?
Biorąc pod uwagę, że zaprzestaliśmy świadczenia usług, na których bazujemy, nie było to tak jak w przypadku zakładów produkcyjnych, gdzie produkcja trwała, to u nas straty są liczone w setkach tysięcy.
Jak oceniacie pomoc władz?
Z pewnością mogły być proceduralnie łatwiejsze, szybsze do realizacji i pewne, bo w przypadku pomocy do wynagrodzeń, trzeba było spełnić szereg warunków i wypełnić masę kartek. Takie wsparcie ułatwiające, nie stawiające przedsiębiorcy przed ścianą, byłoby lepiej odebrane.
Jak sytuacja wygląda teraz?
Ruch już się pojawia, są rezerwacje, były już w momencie jak się otworzyliśmy, bo co ciekawe, społeczeństwo jest zmęczone izolacją. Te rezerwacje się pojawiają, nie jest ich dużo, choć z czerwcem w poprzednim roku nie ma czego porównywać.
Jakie słowa skieruje Pani do kolegów z branży?
Żebyśmy nie dali się zwariować, do wszystkiego podchodzili z rozsądkiem, bo należy zapewnić bezpieczeństwo gościom i personelowi, to nie powinniśmy przesadzać w drugą stronę. Goście oczekują normalności. Życzę, żeby sytuacja jak najszybciej się uspokoiła, żebyśmy mogli okazywać sobie bliskość.
Dziękuję za rozmowę.